Winda nieznośnie trzęsła, trudno się dziwić, skoro nie była używana od dobrych kilkunastu lat. Jeśli już trzeba było wychodzić na zewnątrz, na przykład po kolejną osobę z mocami, używało się teleportacji. Ale i to działo się bardzo rzadko. Oczywiście już dawno odkryto przyczynę, ale znali ją tylko ''szefowie''. A więc obecnie tylko Elsa znała tę, a także inne tajemnice.
W końcu winda stanęła. Całkowicie rozdygotana podeszła do wielkich metalowych drzwi. Żadnych klamek, zamków. Ktoś obcy mógłby uznać, że jest to zwykła ściana, ale nie oni.
Przesunęła dłonią po ich powierzchni. Zaczęły powoli zamarzać, aż w końcu cichutko się otworzyły. Zawiał mocny wiatr, który wycisnął wszystkim łzy. A może nie tylko on to sprawił?
Elsa pożegnała się z nimi, a kiedy wychodziła spojrzała za siebie. Usłyszała głos przyjaciela.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego nie chciałaś się teleportować.-powiedział Alec pojawiając się znikąd. Miał bardzo poważną minę. Uśmiechał się smutno.
-Sama muszę to załatwić. Wy zostańcie tutaj. Pilnujcie jednostki. Spoglądali chwilę na nią, ale nie wytrzymali długo. Nieodparta chęć wyjścia zmuszała ich do spojrzenia za nią. Z tęsknotą spojrzeli na świat poza murami jednostki. Elsa uśmiechnęła się na ten widok. Zaraz wyszła, bo bała się, że jeśli tam zostanie rozpłacze się i rozmyśli. Zamknęła magicznie drzwi i odwróciła się do nich plecami.
Dopiero teraz wspomnienia wróciły. Tak dawno nie była na powierzchni. A oni? Byli tam dłużej, niż ona. Znów uśmiechnęła się na myśl o zostawionym w pokoju liście. Ruszyła do garażu wsiadła do auta i popędziła przed siebie. Czuła wiatr we włosach. Już prawie zapomniała, jak to było. Znów mogła naprawdę oddychać. Naprawdę widzieć. naprawdę czuć. Zaczęła śmiać się jak głupia i ruszyła autem jeszcze szybciej.
Tymczasem w jednostce...
Ines wbiegła z impetem zdyszana do pokoju. Zaczęła przetrząsać pokój w poszukiwaniu czegoś, co na pewno tam było. Wkrótce jej pokój wyglądał jak pobojowisko, ale ona nie zaprzestała poszukiwań. Wspięła się na krzesło i na szafie ujrzała cel. Złapała szybko małe, srebrne lustro. Przesunęła palcem po powierzchni i wyszeptała: ''Jack''. Nie usłyszała odpowiedzi. Powtórzyła czynność kilka razy. Znów nic. Kiedy już miała zrezygnować na powierzchni pojawiła się twarz Jack'a. Miał opuchnięte oczy i bladą twarz. Wyglądał jak czarno-białe zdjęcie. Na widok Ines uśmiechnął się na sekundę.
-El-El-sa...-dyszała dziewczyna.
Na jej imię Jack jakby obudził się z dziwnego transu. Oczy mu błysnęły, a twarz wyglądała na zaniepokojoną.
-Co z Elsą? Jest chora? Ines, gadaj co się stało?!
-Je-Je-dzie do ciebie.
Teraz wszystko zaczęło przybierać kolorów. Jack zaczął przybierać swe kolory, oczy powiększały się i przybrały swój niezwykły kolor.
-Po co?-rzekł tylko.
-Sama ci to powie.
I tyle widziała Jack'a wyleciał szybko z pokoju i pognał w stronę jednostki. Wiedział, że ją znajdzie. Wszędzie by ją odnalazł. Ale czego chciała? Może też go kocha i jedzie mu to powiedzieć? A może chciała z nim uciec, ożenić się z nim? Nie, Jack, to niedorzeczne. Ale ślub... Ona chciała zaprosić go na ślub?!
Zatrzymał się gwałtownie. Cały smutek znów złapał go za gardło i już chciał dusić, kiedy Jack uśmiechnął się podle
''Walić to!-pomyślał-przynajmniej jeszcze ją zobaczę!''
I wracamy do Elsy...
Było ciemno. Praktycznie noc. Tylko lampy oświetlały drogę, którą jechała. Przez ułamek sekundy spostrzegła się, że ma nadal kombinezon. Zatrzymała się na jednej z bocznych uliczek i wysiadła z auta. Musiała jak najszybciej zmienić strój nie mogła się TAK pokazać Jack'owi. Nie myślała, zamknęła tylko oczy i pod wpływem emocji zaczęła zmieniać strój. Myślała o nim. Nie mogła doczekać się, aż go przytuli, aż poczuje jego zapach, aż ujrzy jego oczy. Emocje zrobiły swoje i zaraz miała na sobie przepiękną, lodową, błękitną sukienkę. Dekolt i talia ozdabiana była wzorami niczym szron na szybie o poranku. Z tyłu powiewał cienki materiał, przypominający siateczkę.
O taka... |
O takie! |
Dramatyczna pauza...?
Była już zmęczona jazdą, ale cel pobudzał ją za każdym razem, kiedy myślała o przerwie. Jechała opuszczonym lasem. Ciemność i cisza współgrały ze sobą tworząc mroczny klimat. Nagle ujrzała, że ponad drzewami coś się unosi. To Księżyc Srebrna tarcza świeciła niczym Słońce. Spoglądała na niego rozmarzonym wzrokiem. Nagle ujrzała, że z Księżyca wyłania się postać. Była coraz bliżej i bliżej. Mężczyzna. Chłopak. Laska.
-Jack!-krzyknęła uradowana Elsa.
Potem wszytko potoczyło się błyskawicznie szybko. Jeden nieuważny ruch, osunięcie się lodowego bucika, pisk opon. Uderzenie o drzewo.
.
.
.
Elsa leżała kilka metrów dalej od auta. Jej buty zdążyły się potłuc tworząc nieprzyjemne rany na stopach i nogach. Z głowy ciekła krew, a oddech był praktycznie niezauważalny. Miała kilka otwartych złamań, potłuczeń i siniaków. Jej niegdyś idealna sukienka teraz była podarta i zaplamiona krwią.
Klęczał nad nią Jack nie wiedząc co zrobić. Z jego oczu spływały słone łzy i spadały na spodnie. Elsa też płakała.
-Jack-szepnęła po chwili ciszy.-Przepraszam. Przepraszam.
-Nie, Elso-mówił gładząc po policzku.-To ja cię przepraszam. Gdybym nie odszedł, ale spokojnie. Uratuję cię, uratuję, choćbym sam miał umrzeć.
-Mnie...się już nie da uratować.
-Da. Musi...Znajdziemy sposób.
-Tak, to dlaczego płaczesz?
Chciał ją przytulić, ale odezwała się szybko:
-Nie, Jack. Jestem brudna. Splamisz się krwią.
-Nie dbam o to.
Przytulił leżącą dziewczynę. Emocje które się w nim kotłowały chciały teraz ulecieć. Ale ważniejsza była ONA. JEJ życie. JEJ. Chciał, by to był tylko jeden ze snów, z którego się zaraz obudzi i ujrzy Elsę. Nawet jeżeli miałaby żenić się z Lukasem. Spojrzał na nią. Mimo, że jej cała twarz była we krwi, nadal się uśmiechała i nadal była piękna.
-Jack-przeszedł nim dreszcz gry wypowiadała jego imię.- Przyjechałam...by...by ci coś...powiedzieć.
Zamknęła oczy i ostatnimi siłami wyszeptała:
-Kocham cię.
Przestała oddychać. Serce przestało bić. Krew przestała płynąć. Umarła.
KONIEC?! Nie no zaraz, zaraz?! Myślicie, że zostawiłabym was z takim dennym rozdzialikiem?! No proszę was? Dokładnie w niedzielę, w samo południe pojawi się zakończenie bloga. Dowiemy się między innymi co to za tajemniczy list i co stało się z jednostką. I tak, ten blog miał być WAKACYJNY, a wakacje się kończą. Ale jeśli ciekawi was mój styl pisania (nie no to brzmi śmiesznie) to zapraszam was na mojego pierwszego bloga, który ma dość ciekawą historię. Jest trochę Jelsy, Czkastrid i dużo Isabell. Jeżeli nie chce wam się czytać od początku możecie przeczytać streszczenie dwóch pierwszych części, a trzecia już się pisze. http://czkawkaastridszczerbatekelsajack.blogspot.com/
NIE!!! El!!!!!!!!!! Nie umieraj!!! Brak mi słów! Nie możesz taaak po prostu skończyć! Nie możesz. Zakochałam się w tym blogu i nic ani nikt mi go nie zastąpi! Ale ci ja poradzę. Ty decydujesz.
OdpowiedzUsuńKocham, całuje i życzę weny!
JA PŁACZE!!!! EL ma zyc!!!! Ona ona ma zyc! Potne sie poduszka jak el będzie martwa!!! NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! PLOOOOOOSE (இ﹏இ`。)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, a zaraz taki smutny ;(
OdpowiedzUsuń