wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 7

''Brawo Elso!-karała siebie w myślach-Gratulacje! Jesteś doskonała w zdradzaniu swoich narzeczonych! Co ty sobie wyobrażałaś?! Jack nie jest dla ciebie! Lukas! Lukas jest twoją miłością!''
Sama nie wierzyła w swoje słowa. Wydawały się jedną z tych bajek, które opowiadał Jack. Właśnie, Jack. Dlaczego wciąż o nim myśli?! Musi o nim jak najszybciej zapomnieć. I co z Lukasem?! Przecież on ją zabije, kiedy się dowie. A właściwie...niech się dowie. To będzie najlepsze rozwiązanie.
Elsa weszła do swojej kwatery. Tam czekał już na nią Lukas.
-Elso...-zaczął, ale zaraz został uciszony dłonią kobiety.
-Posłuchaj Lukas-powiedziała zaraz szybko-To co ci powiem na pewno cię zdenerwuje, ale postaraj się nie unosić i wysłuchaj mnie do końca. Sam wiesz, co możesz mi zrobić, kiedy emocje wezmą górę prawda?
-Oczywiście i właśnie o tym chciałem porozmawiać. Przepraszam...
-Nie przepraszaj. I posłuchaj dobrze?
-No dobrze.
-Dziś ostatni raz miałam iść do Jack'a. To miało być nasze ostatnie spotkanie. Miało być. Bo...on odurzył mnie czymś i wydawało mi się, że spadam, a potem...my...całowaliśmy się...
-Co?!
-Byłam odurzona, nie wiedziałam co robię. Do niczego więcej nie doszło.
-Ten palant cię odurzył?
-Tak, ale proszę nie denerwuj się, postaram się już nigdy w życiu z nim nie spotkać. Obiecuję ci to. A jeżeli będę musiała, to tylko z eskortą lub w twoim towarzystwie dobrze?
Lukas odetchnął i przeszedł się niespokojnie po pokoju. Potem podszedł do narzeczonej i rzekł spokojnie.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić, rozumiesz? Jesteś dla mnie zbyt cenna, bym mógł cię stracić. Najchętniej poszedł bym teraz do niego i go zabił, ale wiem, że tego nie chcesz. Dobrze, skoro tak sobie życzysz, zapomnijmy o całej sprawie.
-Dziękuję, jesteś najwspanialszym narzeczonym na świecie!
-A ty najwspanialszą narzeczoną.
Kolejne dni były istną męką. Jack za wszelką cenę chciał porozmawiać z Elsą, a to za wszelką cenę chciała go unikać. Dlatego cały czas musiała chodzić z eskortą, albo Lukasem.
Jack w końcu zrozumiał, że nie da rady tak z nią pogadać i dał sobie spokój. Siedział godzinami w swojej kwaterze, nie jadł, nie rozmawiał, zadania wykonywał powoli i niechętnie.



Dobra, już wyjaśniam o co chodzi. Rozdziały będą krótsze, bardziej...konkretne. Napisałam kilka rozdziałów naprzód, dlatego kiedy będzie 4 komentarze OD RAZU wstawiam nowy rozdział. Myślę,że to dla was dobra motywacja.

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 6

Skończyłam czytać drugi tom, został mi jeszcze trzeci. Ale takich emocji, jakie przeżyłam, na sto procent nie doświadczę w następnej książce. Dlatego piszę teraz. Połączyłam tu kilka rozdziałów, dlatego rozdział może być długi.


Dni mijały Elsie jak sekundy. Historie, jakie opowiadał Jack wydawały się bajkami, ale ona dobrze wiedziała, że to szczera prawda. Zastanawiała się, co robi, kiedy się nie spotykają.
On tymczasem odwiedzał innych członków jednostki. Poznawał ich, słuchał o poprzednim życiu. Wielu jednak mu nie ufało i opowiadali tylko o teraźniejszości. Rozmowy z nimi zawsze kończyły się jednym i tym samym, albo po części podobnym zdaniem:
-Uważaj. Kiedy Lukas dowie się, że chcesz zabrać mu miłość, nie zostaniesz żywy. Szczególnie, że jesteś tym kim jesteś.
Nie wiedział co to znaczy, ani kim jest Lukas, więc puszczał ostrzeżenia mimo uszu.
Tego dnia Jack miał zakończyć swą opowieść tym, jak umarli rodzice Elsy. Myśl o tym, że to jest najprawdopodobniej ich ostatnie takie spotkanie czuł ucisk w klatce piersiowej. Nie miał zielonego pojęcia co to jest. Ale podobnie działo się, gdy ją widział. Wtedy czuł jednak pieczenie i gorąco właśnie tam.
''Co ta kobieta ze mną robi?''-pomyślał szybko. Nawet kiedy o niej myślał, wydawało mu się, że rozpływa się. Ale to miało się skończyć. I zająć się obowiązkami. Wiedział o tym, a jednak nie chciał kończyć. Do jego pokoju weszła mała osóbka o kruczoczarnych włosach. To była Ines, kobieta z którą Jack lubił rozmawiać, bo kiedyś pracowała jako psycholog. Była mądra i wspaniale było słuchać jej. Weszła by sprawdzić, czy dobrze się czuje, bo zawsze od rana nie było go w pokoju tylko latał po jednostce i z wszystkimi rozmawiał. Teraz leżał na łóżku wpatrując się w sufit.
-Co jest?-spytała siadając obok niego.
-Nie wiem. Dziś kończę spotkania z Elsą. Opowiedziałem jej już wszystko.
-Czy ty...o nie! Jack nie brnij w to bagno.
-Chcę...chcę by to ostatnie spotkanie...
Jack zerwał się nagle z łóżka i uśmiechnięty od ucha do ucha zaczął mówić do Ines jak najęty. Jego plan był...niemożliwy, a jednak chciał wcielić go w życie.
-Nie...Nie! Nie zrobię tego! Wiesz jak by mnie ukarano za takie coś?! Nie mogę używać mojej mocy i dobrze o tym wiesz!
-Ale ja mogę. Ja nie usłyszałem żadnego regulaminu, czy przestróg.
-Co masz na myśli?
Jack podniósł jedną brew do góry i uśmiechnął się dziwnie.
-Kiedy byłem w twoim pokoju...
-...kwaterze-poprawiła do dziewczyna. Przywiązywała do jednostki dużą wagę, a także to tego jak się o niej mówi.
-Dobrze, kiedy byłem w twojej kwaterze mówiłaś mi o twoich...eksperymentach. Kiedy wyszłaś umyć ręce, spojrzałem na fiolki i ujrzałem coś, co teraz mogłoby mnie zainteresować.
-Jack, to co robię jest nielegalne i nie wypróbowane.
-A co by było, gdyby nagle ktoś dowiedział się o tym i na przykład...komuś o tym powiedział?
-Na pewno zostałabym ukarana. Nie można mnie wyrzucić, ani zabić. Może areszt domowy, albo...
-Albo to, czego się nie spodziewasz... Można by coś tam wymyślić.
-Nie odważysz się...
-Nie wiesz do czego jestem zdolny.
-I to wszystko dla niej? No dobrze, ale nie obwiniaj mnie potem ok?
-Dzięki Ines! Jesteś wielka!
Jack przytulił dziewczynę. Ona uśmiechnęła się i lekko zarumieniła. Potem poszli do jej pokoju. Przez chwilę czegoś szukała, przeglądała. Potem wyjęła skrzynkę, którą otworzyła szybko jakimś kodem. Wyjęła z niej maleńką saszetkę z połyskującym proszkiem w środku. Potem wyjęła równie małą fiolkę z płynem przypominającym wodę.
-Posłuchaj uważnie durniu. To jest moja moc w proszku. Ale to pewnie już wiesz. Do fiolki wsypujesz połowę proszku, wstrząsasz i wypijasz. Kiedy Elsa przyjdzie położysz pozostałą część proszku na dłoń i dmuchniesz ją na nią. Zemdleje, ale tylko na kilka minut. W tym czasie ty musisz wyobrazić sobie to, co chcesz. Kiedy Elsa się obudzi, będzie widziała dokładnie to samo.
-Trochę skomplikowane-rzekł chłopak wyciągając rękę po przedmioty. Ta jednak cofnęła się o krok.
-Na pewno chcesz ryzykować swoje i jej życie? Oboje jesteście bardzo ważni.
-Nie martw się. Nie pozwolę skrzywdzić Elsy. O mnie się nie martw. Pa!-rzekł i szybko wbiegł do swojej kwatery.
Nadchodziła godzina druga, czas, w którym Elsa szła do Jack'a, by znów wysłuchać jego historii. Wiedziała, że za kilka dni on skończy opowieść, a może nawet dziś. Jednak cieszyła się, że go spotka. Już miała wychodzić z kwatery główniej, takim centrum dowodzenia, gdy w drzwiach stanął Lukas.
-Gdzie idziesz?-rzekł spokojnie.
-Przecież wiesz.-odrzekła przybliżając się do. niego
-Znowu do niego? Jestem zazdrosny.
-Nie masz o co...
-Nie?!-jego ton zmienił się teraz diametralnie i stał się naprawdę zdenerwowany.-Codziennie tam chodzisz, znikasz na dwie godziny. Skąd mam wiedzieć, co tam robicie, co? A może ty mnie już nie kochasz?
-Jasne, że cię głuptasie. Jego informacje...Po prostu muszę wiedzieć...
-Tak?! A może wolisz po prostu jego niż mnie...
-Lukas....
-Może już ci się znudziłem...
-Lukas...
-Może puszczasz się z pierwszym lepszym za moimi plecami?!
-Lukas!
Elsa była już na skraju rozpaczy. Gorąco, jakie biło od narzeczonego mogło ją zabić, ale on nadal przybierał temperatury. Bała się, że zaraz może stać się coś strasznego.
-Idź do niego, Elsuniu. Przecież wolisz jego ode mnie. Idź...
Wybiegła z zapłakanymi oczami. Od razu wyczarowała nad sobą małą chmurkę ze śniegiem, by się odrobinę ochłodzić. Zawsze wiedziała, że Lukas jest impulsywny, ale nigdy nie był aż tak. Szła tak starając się opanować łzy. Nie mogła tak pokazać się Jack'u. Kiedy stanęła przed jego drzwiami odetchnęła głęboko. Idąc tu widziała, jak Ines się jej przygląda, ale nie przejmowała się tym. Weszła do pokoju, gdzie Jack już na nią czekał. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na łóżku i otarła resztki łez.
-Co się stało?-rzekł zaniepokojony Jack. Ukląkł przy niej i złapał za dłonie.
-Nic...To znaczy...pokłóciłam się z kimś.-powiedziała Elsa wciąż na niego nie patrząc.-Nie powinnam tu teraz przychodzić, taka rozklejona...
-Elso...-Jack złapał ją za brodę tak, aby musiała na niego spojrzeć.-jeszcze nigdy nie byłaś piękniejsza.
Elsa zachichotała smutnie.
-Pewnie mówisz tak każdej, żeby ją poderwać.
-Gdybym chciał kogoś poderwać zrobiłbym tak.
Wyciągnął otwartą dłoń i dmuchnął na Elsę proszek. Zemdlała. W tym czasie Jack zamknął drzwi na klucz tak, by nikt im nie przeszkadzał.
    Otworzyła powoli oczy. Czuła się jakoś inaczej. Jakby po podróży w czasie, albo...narkotykach. Stała na dachu wieżowca, patrzyła w dół na poruszające się auta i malutkich ludzi. Jak się tu dostała?
Pamiętała te dni, kiedy była młoda i tyle razy próbowała popełnić samobójstwo. Jakie rzeczy wymyślała, by tylko nikt się nie domyślił. Ale w końcu nigdy jej nie wychodziło.A teraz? Stała tu i wpatrywała się swoimi intensywnie fiołkowymi oczami w dół. W przepaść. Krok do przodu. Spadała. Z zamkniętymi oczami czekała, aż śmierć przyjdzie by ją zabrać. Trwało to jakby wieczność, kiedy nagle ktoś złapał ją z pas. Ciepłe, męskie dłonie oplatały się w talii. Poczuła intensywny, piękny zapach. Nie otwierała oczu i dała się ponieść demu niesamowitemu doznaniu. Wiatr we włosach całkowicie rozwalił jej fryzurę i jej włosy były teraz wszędzie. W końcu wylądowali na tym samym, wysokim budynku, na którym wcześniej stała samotnie Elsa. Mężczyzna postawił ją na ziemi. Obrócił się w jej stronę twarzą. Nadal miała zamknięte oczy. Złapał ją za dłonie. Jedną z nich przesuwał po ręce Elsy i powoli przysuwał się do jej ucha. Kiedy w końcu tam dotarł wyszeptał:
-Gdybym chciał kogoś poderwać zrobiłbym tak.
Delikatnie ucałował ją w szyję, a jego ręka nadal szła w górę. Zaczął namiętnie całować ją po szyi, a po niej przechodziły dreszcze rozkoszy. W końcu jego ręka dojechała do twarzy, a on delikatnie pogładził ją po policzku. Wtedy otworzyła oczy i ujrzała fiołkowe oczy Jack'a wpatrujące się w nią z miłością. Ich usta zbliżyły się, a kiedy w końcu się pocałowali oboje poczuli dreszcz. Uśmiechnęli się do siebie oparci czołami. Stali tak kilka minut, kiedy w końcu opadli na posadzkę, gdzie Jack ułożył głowę na jej udach w taki sposób, by widział tylko ją. Odgarnął kosmyk włosów opadających jej na twarz. Ona przeczesywała jego włosy swymi drobnymi palcami również wpatrzona w niego. W końcu splótł swoją dłoń z jej dłonią i odrzekł cicho:
-Teraz możemy być razem.
Elsa uśmiechnęła się w odpowiedzi, a jej oczy znów stawały się błękitne. Kiedy ujrzała uśmiechniętego Jack'a leżącego na jej nogach strąciła go błyskawicznie. Nagle wieża, niebo, ludzie i samochody zaczęły znikać, a na ich miejsce pojawiał się pokój.
-Jack to...to niemożliwe.
-Jakie niemożliwe? Elso, nie przejmuj się jednostką. Jest nie ważna.
-Tu...tu nie chodzi o jednostkę...
-Elso, dopiero dziś zrozumiałem, jak wielkim uczuciem cię darzę, jak bardzo cię kocham. Wiem, że ty też mnie kochasz.
-Jack, przestań! Nigdy nie było i nie będzie żadnej  miłości. Posłuchaj ja...ja mam narzeczonego.
-Że co masz?!
-Tak Jack, narzeczonego, z którym się pokłóciłam idąc tutaj. To co się wydarzyło...Nie wiem czym mnie odurzyłeś, ale mogłabym za to cię wysoce ukarać. Ale nie zrobię tego. Nie, ponieważ ty NIKOMU nie powiesz co tu zaszło jasne?
-Dobrze, ale na drugi raz, powiedz mi, zanim zniszczysz mnie. A teraz już idź. Wyjdź stąd!
Elsa otworzyła szybko drzwi i wyszła. Doskonale wiedział, kto ją odurzył. Spojrzała na Ines ze wściekłością w oczach. Druga z nich za to wpatrywała się w nią  z otwartą buzią. Na początku Elsa nie wiedziała o co chodzi. Dopiero potem dotarło do niej, że jej włosy są w totalnej rozsypce. Szybko ruszyła do swojej kwatery.''Boże, co Lukas sobie pomyśli?!''-myślała Elsa.

I jak? No to dotąd miałam wszystko zaplanowane. Teraz nie wiem o czym będę pisała, ale wszystko jak zwykle zależy od was :) Dodatkowo i anonimy mogą teraz dawać komentarze, więc serdecznie do tego zapraszam. Oczywiście oczekuję jak zwykle długich komentarzy ;)
4 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

wtorek, 21 lipca 2015

UWAGA! WAŻNE INFO!!!

Sprawa wygląda tak, czytam teraz tak bardzo wciągającą książkę, że nie jestem wstanie normalnie funkcjonować. Kiedy tylko skończę trylogię (zostało mi 1.5 książki) napiszę wam naprawdę świetny rozdział, gdzie wreszcie w pełnej krasie pojawi się Jelsa. Rozdział mam już zaplanowany, ale nie jestem w stanie go napisać. Dodatkowo książka tak inspiruje, że wydaje mi się, że będzie to najlepszy rozdział (miłosny) jaki napisze w życiu.
Szykujcie się na niezłą eksplozję miłości!!!
Mam nadzieję, że się cieszycie ;*

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 5

    Darowałam wam ten jeden kom, wiem, że niektóre z was chcą się nacieszyć wakacjami. Poza tym miałam ochotę trochę popisać.


Jack obejrzał swój pokój. Był niesamowity, a jednocześnie go ograniczał. Ilość różnych sprzętów i dziwnych przedmiotów można było policzyć na palcach, ale w jego oczach była to jakaś mega zaawansowana technologia. Dotknął jednego ze sprzętów wyglądającego jak telefon. Bez wyświetlacza. Tylko z jakimiś przyciskami. Przedmiot wydał z siebie przeraźliwy huk, za wibrował i spadł z półki, na której leżał. Jack niepozornie kopnął przedmiot pod półkę.
''Na pewno nikt nie zauważy''-pomyślał i przeszedł do kolejnego przedmiotu. Zaraz zrezygnował jednak z dotykania ograniczając się do samego patrzenia-''Może nie będę już niczego dotykał.''
Otworzył szafę i spojrzał na ubrania w środku. Same granatowe ciuchy, co mu oczywiście pasowało. Ale to nie były lekkie bluzy, a kombinezony. Na samą myśl, że będzie musiał się w coś takiego ubrać Jack skrzywił się.
''No dobra. Elsa kazała, Jack zrobi''-powiedział chłopak uśmiechając się przy tym.
Włożył jeden z kombinezonów z krótkim rękawkiem. Nie był wcale taki zły, ale wolał swoją bluzę. Posiedział tak jeszcze w pokoju jakieś pół godziny i punktualnie do jego kwatery weszła Elsa.
-Witaj ponownie, Jack.-powiedziała spokojnie.
Leżący chłopak od razu podniósł się z pozycji leżącej i usiadł na łóżku. Dziewczyna również usiadła. Przez chwilę obserwowała nowy wygląd Jack'a. Jej wzrok przykuły jego mięśnie. Wpatrywała się w nie dobrą minutę. Potem otrząsnęła się i czerwona jak dojrzała wiśnia odwróciła wzrok.
-Jack, nie jesteś tu ze względu na mnie.-rzekła po chwili- Jesteś tu ze względu na jednostkę. Ale je muszę wiedzieć. Muszę poznać całą prawdę, począwszy od tego, jak się o mnie dowiedziałeś, skończywszy na śmierci....na śmierci moich rodziców.
-Prosisz mnie, abym opowiedział ci moje życie. Wiesz, że to może chwilę potrwać?-powiedział uśmiechając się zalotnie.
-Mogę poświęcić dla ciebie godzinę dziennie. Wystarczy?
-Skoro tak, zacznijmy teraz. Kiedyś...nie wiedziałem kim byłem. Byłem sam, moje życie nie miało sensu. Kiedy miałem dość chodziłem do miejsca, w którym wiedziałem o wszystkim. Ludzie tam wiedzieli to, o czym nawet ja nie miałem pojęcia. Pewnego dnia znów usiadłem na parapecie i słuchałem, co dzieje się na świecie. Jeden z nich powiedział: ''Córka króla jest wiedźmą. Jest niczym królowa śniegu. Dosłownie!'' Pomyślałem...musiałem się przesłyszeć. Ale coś kazało mi lecieć do pałacu. Coś kazało mi tam zajrzeć. Wszedłem do pokoju. Była noc, ale nocna lampka oświetlała część komnaty. Wtedy ujrzałem. Małą, bezbronną istotkę. Potrzebowała mnie. I mojej magii. Wiedziałem o tym...
Elsa przychodziła  do niego codziennie. Na początku tak jak obiecała-na godzinę.
-...ale potem zostałem Strażnikiem. Mała Elsa musiała sobie beze mnie poradzić w niektórych sytuacjach. Było mi przykro, że nie mogę się z nią widywać, ale musiałem jakoś dać sobie radę, skoro moja mała ''mrożonka'' dawała radę.
Potem całymi dniami wyczekiwała spotkania z nim. Powoli stawał się bratem, przyjacielem. Nie mogła się skupić, bo cały czas myślała o nim.

No dobra, akcja jest taka. Piszecie, co myślicie o rozdziale. Piszecie też, co myślicie o takich photoshopach jak w tym rozdziale (czy lubicie, czy nie, czy chcecie, czy nie). Jeżeli się podoba napiszcie też o tym. Jeżeli komentarze będą ładne, rozdział będzie szybko:) Mam nadzieję, że pasuje ;)
PS. Snapchat: aimer_elda

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 4

   No to jestem już w domu :)


-Witaj Jack-odezwała się postać stojąca w cieniu. Nie był to głos, którego oczekiwał. Ten był piskliwy i gładki.
-Nie jesteś Elsą-powiedział szorstko Jack.- Nie mam zamiaru rozmawiać z nikim. Chcę, by to ona przeprowadziła ze mną wywiad.
-Nie taka była umowa. Chciałeś z nią porozmawiać? Porozmawiałeś. Czas i byś ty wywiązał się z umowy. Poza tym, ona nie chce cię już widzieć.
-Powiedzcie jej, że znam powód, dla którego jej rodzice wypłynęli. Nie jest on taki, jaki ona myśli. Przekażcie jej to i powiedzcie jeszcze, że musi tu przyjść jak najszybciej.
Kilka minut później....
-Co?-Elsa stanęła jak wryta. On znał powód? Jak to możliwe? Co zrobił? Musiała się dowiedzieć.
-Aha i jeszcze jedno. Przywieźli człowieka, który uważa, że potrafi zamieniać wodę w kamień. Nie mamy gdzie go osadzić. Pokój przesłuchań jest zajęty. Może...
-Może co?!
-Może Jack udał by się do wolnego pokoju na końcu jednostki. Wtedy mogłabyś z nim spokojnie porozmawiać. Bez kamer. Bez podsłuchów. W cztery oczy.
W głowie Elsy zaświtał pomysł. Dość szatański. I piekielnie trudny. Ale zmusi się do tego. Będzie dla niego miła.
Mimo iż Jack nie był już przykuty do siedzenia nie mógł wytrzymać w tak małym pomieszczeniu. W czasie, gdy umierał z nudy dostrzegł, że w każdym z czterech górnych rogów pokoju znajduje się malutka kamera. Przez jakiś czas bawił się i robił w ich stronę głupie miny. W końcu jednak znudziła mu się ta zabawa i zaczął pokazywać, że chce spotkać się z Elsą.(Szkoda, że nie wiedział, że oni wszystko słyszeli). Wyglądało to prze komicznie, kiedy Jack pokazywał Elsę i udawał dziewczynę. W końcu drzwi się otworzyły. Do środka weszło dwoje uzbrojonych mężczyzn. Nie wyglądali tak strasznie, ale i tak Jack nie chciał mieć z nimi do czynienia.
-Jack Frost? Zapraszamy-powiedział jeden z nich. Jack niepewnie wyszedł i zobaczył postać stojącą tyłem do niego. Kiedy mężczyźni wyszli postać rzekła:
-Wszyscy mają wrócić do pokoi. Szybko. Przekazać.
Mężczyźni odrzekli szybkie: Tak jest, równocześnie przykładając dłonie do piersi.
-Cześć, Jack.-postać odwróciła się. Była nią Elsa. Uśmiechnięta Elsa.
-Elsa?
-Przepraszam, ze tak wcześniej na ciebie naskoczyłam. Teraz zaprowadzę cię do siebie. I..opowiem trochę o tym miejscu.
-Elso...
Dziewczyna wyciągnęła dłoń w geście uciszenia. Potem niepewnie ją cofnęła.
-Nie zadawaj głupich pytań. Najlepiej w ogóle ich nie zadawaj. Albo...w ogóle się nie odzywaj. Dobrze?
Chłopak  już chciał coś powiedzieć, ale zgodnie z instrukcjami Elsy kiwnął głową.
-Chyba zrozumiałeś. A teraz chodź.
Najpierw szli pustym korytarzem.
-Już wiesz, czym zajmuje się nasz jednostka. Teraz dowiesz się, jak działa. Każdy z nas, ja także, jest podzielony z dwóch różnych...względów. Nazywamy to kręgi i bataliony. Do kręgu należysz ze względu na swoją moc. Batalion mówi o umiejętnościach. Na tyle ile do tego pierwszego przydzielasz się właściwie sam, do batalionu jesteś oceniany pod pięcioma różnymi względami. Zdyscyplinowanie, panowanie nad mocą, spryt, intuicja i walka. Jest 5 kręgów i 6 batalionów. Teraz wejdziemy do kręgu żywiołów. Ja do niego należę.
Jack nawet nie miał ochoty jej przerywać. Mówiła o wszystkim, o czym chciał wiedzieć. Weszli do korytarza, gdzie po obu stronach były duże szyby. Elsa pokazywała raz na prawo, raz na lewo i opowiadała, przy każdym lekko skinając głową.
-To Diana-ma moc ziemii, lub jak kto woli natury. Trzeci batalion. A to Rene-jej męski odpowiednik. Również trzeci batalion. To Carmen, a to Lukas-oboje mają moc ognia, oboje w drugim batalionie. To Atilla i Milo-oboje mają moc wody. Atila w czwartym, a Milo w piątym batalionie. I...Noemi i Larry. Moc powietrza. Noemi jest z nas wszystkich najmłodsza, ma zaledwie 11 lat. Ale świetnie daje sobie radę. Oboje w trzecim batalionie. Zaraz przejdziemy do drugiego kręgu. A teraz opowiem ci więcej o batalionach. Jest ich pięć i szósty-batalion zerowy. Nie znaczy to, że w tym batalionie osoby są najgorsze. Są właśnie za dobre, by należeć do jakiegokolwiek innego batalionu. Do pierwszego batalionu można dostać się na dwa sposoby-albo jesteś perfekcyjny, albo ktoś cię do niego mianuje. W pierwszym batalionie jesteś tutaj szefem, rozkazujesz. Ja jestem w pierwszym batalionie. No i jesteśmy. Tao kolejny krąg. Krąg życia.
Weszli do niego i było tak samo jak w poprzednim.
-To Narcyza-posiada moc ożywiania. Trzeci batalion. A to Alan. Również moc ożywiania. Czwarty batalion. Melisa-moc uzdrawiania, piąty batalion i jej męski odpowiednik- Onufry-czwarty batalion.  A teraz przejdźmy do kolejnego kręgu. W naszej jednostce nie ma ani jednego człowieka. Żaden z nich nie ma tu wstępu. Nasz próg przekroczyło tylko dwóch ludzi. Założyciel Albert , i jego córka Isabell. Albert...był naszym założycielem. On jako jedyny, normalny człowiek nas rozumiał. I to on mnie mianował do pierwszego batalionu. Na łożu śmierci.
Po policzku Elsy spłynęła samotna łza, którą szybko otarła.
-A teraz......Krąg śmierci. To Lidia-drugi batalion i Andreas-trzeci batalion. Oboje z mocą uśmiercania wewnętrznego. To Platonida  i Gregor. Piąty i czwarty batalion. Moc uśmiercania zewnętrznego.  Kolejny krąg to krąg mocy nadzwyczjnych. Chodźmy.
 To Connie-moc teleportacji, piąty batalion i Alec-moc teleportacji, czwarty batalion. A to Blair i Miles. Oboje w drugim batalionie. Teraz przejdziemy do ostatniego kręgu. Na razie to będzie twój krąg. Tam będziesz mieszkał, dopóki nie wyjaśnimy twojej mocy. To krąg mocy niezbadanych. Nazywany też mocy nie wyjaśnionych, nieznanych i wiele innych. Ale dla ciebie to krąg mocy niezbadanych. To Ines i Peter. Oboje w trzecim batalionie. Ich moc, to moc zmieniania rzeczywistości. A to...To bliźniaki. Mają najbardziej niezwykłą i niezbadaną moc jaką dotąd odkryliśmy. Nazwaliśmy ją moc Triduo. Samodzielnie nie są w stanie nic zrobić, ale gdy tylko się dotkną... I dotarliśmy do ciebie. W środku masz kombinezon. Masz się w niego ubrać. I za godzinę do ciebie przyjdę.

4 KOMENTARZE=ZACZYNAM PISAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 3

No dobra, chciałyście to macie. Bardzo szybko wbiłyście te 3 komentarze. Miło mnie tym zaskoczyłyście. Dzięki. Na kolejny rozdział możecie jeszcze poczekać dłużej, bo jestem teraz u kuzynki i zapomniałam zeszytu z bardzo ważnymi elementami fabuły. W przyszły poniedziałek powinnam być już w domu. Wtedy na pewno dostaniecie ten nowy rozdział. Może uda mi się wcisnąć jakiś pomiędzy. Zobaczymy. Tym czasem zapraszam na konfrontację!




-Powiedział, że chce rozmawiać tylko z Elsą.-rzekł wysoki mężczyzna.
-Nie będę z nim rozmawiała. Niech wywiad przeprowadzi z nim Blair. Albo Miles. Nie ja.-rzekła zirytowana Elsa.
-Hej, przecież wiesz jakie są zasady, prawda? To Strażnik.
-Mam to w dupie! Wyślijcie obojętnie kogo, ale nie mnie!
-Elso...
-Nie, Lukas, nie chcę go widzieć rozumiesz? Bardzo mnie skrzywdził. Nie wyobrażasz sobie jak.
Mężczyzna przytulił ją.
-Jego informacje są dla nas bardzo ważne. Przecież to wiesz, myszko. Proszę cię, idź tam, przeprowadź z nim wywiad i wszystko się skończy. Obiecuję.
Dziewczyna odepchnęła go lekko.
-Dobrze. Ale nie będę go traktować go inaczej, jasne?
-Ok. Tylko pamiętaj, jego moc objawia się podczas gdy jest zły.
-To dobrze.-Elsa uśmiechnęła się złowieszczo.-W takim razie, kiedy ON się zdenerwuje, będziemy mieć nowe próbki.
Jack siedział w swojej ''celi''. Gdy tylko ktoś do niego przychodził, powtarzał:
-Chcę rozmawiać z Elsą.
W końcu zrobił się znużony. Przywiązany do niewygodnego krzesła, z opuszczoną głową zasnął.
    Śniła mu się Elsa. W czasach, kiedy widywali się co noc. Była wtedy taka malutka. Jak mogła wyrosnąć na taką piękną kobietę? Jak mógł tego nie zauważyć?
Obudziło go zimno. Zwykle mu to nie przeszkadzało, ale to zimno było inne. Niepozorne, a jednak zabójcze. Wpatrywał się jeszcze w piękne wzory na ścianach. Wiedział, że do niego idzie. Wiedział, że zaraz się z nią zobaczy.
-Jack Frost.-odezwał się nagle łagodny głos w nie oświetlonej części pokoju.-Strażnik.
Postać zbliżała się, a Jack przyglądał się jej coraz bardziej.
-Nie bój się. Nie zrobimy ci krzywdy. Jesteśmy tu teraz, oboje, aby dowiedzieć się czegoś o tobie. Jeżeli szybko wyjawisz nam to, co chcemy wiedzieć, jeszcze dziś wrócisz do domu.
Jego oczom ukazała się kobieca postać. Jasne włosy, spięte w warkocz, delikatnie opadały na prawie ramię. Ubrana była w granatowy kombinezon, rękawiczki i wysokie buty w tym samym kolorze. Postać uśmiechała się swymi delikatnymi, pociągniętymi ciemno różową szminką ustami.
Jedyne co Jack zdołał wydusić było:
-Wow....-wypowiedziane z otwartą buzią.
-Pewnie mało wiesz o sobie, a dokładnie o swojej mocy.-mówiła Elsa przechadzając się po pokoju.- Oprócz tego, że posiadasz moc lodu, masz jeszcze inną, znacznie bardziej interesującą umiejętność.
-Elso....Jak....jak ty urosłaś!
-Nasza jednostka-kontynuowała dziewczyna nie zważając na uwagi Jack'a.-ma za zadanie znajdowanie osób z magicznymi mocami, a następnie badanie ich.
-Elso, tak dawno cię nie widziałem! Minęło....Minęło tyle lat....
-Tak będzie też z tobą. Tyle, że o tobie wiemy znacznie więcej, niż o którymkolwiek z ludzi.
-Elso, jak ty wypiękniałaś...
-Z racji twoich...obowiązków, nie możemy cię tu długo trzymać...
-Elso....
-Przestań!!!
-Dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać? Normalnie?
-Przez lata tkwiłeś przy mnie niczym kamień u nogi. Przez lata moja rodzina szukała najwybitniejszych lekarzy, aby pozbyć się z mojej głowy ''chłopaka'' który przychodził do mnie co noc. Aż w końcu moi rodzice przez ciebie umarli. Bez ciebie nie potrafiłam się kontrolować. Czekałam, aż ty zrobisz to za mnie. Chciałam uciec od rodziny i ciebie, w takie miejsce jak to. Ale ty wróciłeś. I teraz znów nie dajesz mi spokoju. I wiesz co? Gdyby nie to, że jesteś bardzo ważny dla jednostki. Z pewnością skończyłabym z tobą raz na zawsze.
Po policzkach Elsy mimowolnie kapały łzy. Łzy złości, cierpienia i rozgoryczenia.
-Koniec wywiadu. Nie chcesz współpracować, to przyjdę jutro. Może przejaśni ci się w głowie....

4 KOMENTARZE=ZACZYNAM PISAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 2

 No dobra, 3 komentarze były....Czas zobaczyć naszą historię z trochę innej perspektywy...


Jestem wolny...Może nie tak wolny jak byłem zanim zostałem strażnikiem...Ale i tak jestem wolny. Nigdy nie dam się zmanipulować. Nigdy nie dam się omamić. Jestem wolny...

Uliczki tutaj są takie ciemne...Ale lubię w nich przebywać. Nie kręcą się tam żadne dzieciaki, więc mogę tutaj spokojnie pomyśleć.
Widziałem, jak coś się za mną ruszyło. Nie bałem się. W ogóle. Po prostu byłem ciekaw. Podszedłem bliżej i moim oczom ukazały się dwa zielone ślepia. Przez jakąś sekundę pomyślałem, że to jakiś potwór Mroka. Niektóre nadal chodziły po tej ziemi. Mieliśmy je ze Strażnikami usuwać, jeżeli taki by się pojawił. A ja nie miałem siły walczyć z tym stworem. Kiedy wyskoczył ze swej kryjówki wydałem z siebie piskliwy, aczkolwiek bardzo męski krzyk. To był kot. Tylko kot. Poślizgnąłem się i wpadłem do czegoś. Było tam ciemno. Nie widziałem nawet siebie. Nie słyszałem żadnych głosów. 
Spostrzegłem się, że siedzę, a ręce mam związane z tyłu. Nagle usłyszałem kroki. Za chwile stukot obcasów. Z głowy ściągnięto mi worek. Jasne światło pomieszczenia oślepiło mnie na dłuższą chwilę. Nagle ujrzałem rozmazaną postać. Wydawało mie isę, że to była...Nie to nie mogła być ona. W każdym razie wybiegła zaraz z pokoju. Potem słyszałem głos. Chyba jej głos...
-Każdy, tylko nie on. Każdy rozumiesz!
Kiedy mój wzrok doszedł już do siebie ujrzałem oddalającą się postać przez drzwi. Wszędzie rozpoznałbym te oczy. Te włosy...
-Chcę rozmawiać z Elsą

3 KOMENTARZE=ZACZYNAM PISAĆ NASTĘPNY ROZDZIAŁ