Dni mijały Elsie jak sekundy. Historie, jakie opowiadał Jack wydawały się bajkami, ale ona dobrze wiedziała, że to szczera prawda. Zastanawiała się, co robi, kiedy się nie spotykają.
On tymczasem odwiedzał innych członków jednostki. Poznawał ich, słuchał o poprzednim życiu. Wielu jednak mu nie ufało i opowiadali tylko o teraźniejszości. Rozmowy z nimi zawsze kończyły się jednym i tym samym, albo po części podobnym zdaniem:
-Uważaj. Kiedy Lukas dowie się, że chcesz zabrać mu miłość, nie zostaniesz żywy. Szczególnie, że jesteś tym kim jesteś.
Nie wiedział co to znaczy, ani kim jest Lukas, więc puszczał ostrzeżenia mimo uszu.
Tego dnia Jack miał zakończyć swą opowieść tym, jak umarli rodzice Elsy. Myśl o tym, że to jest najprawdopodobniej ich ostatnie takie spotkanie czuł ucisk w klatce piersiowej. Nie miał zielonego pojęcia co to jest. Ale podobnie działo się, gdy ją widział. Wtedy czuł jednak pieczenie i gorąco właśnie tam.
''Co ta kobieta ze mną robi?''-pomyślał szybko. Nawet kiedy o niej myślał, wydawało mu się, że rozpływa się. Ale to miało się skończyć. I zająć się obowiązkami. Wiedział o tym, a jednak nie chciał kończyć. Do jego pokoju weszła mała osóbka o kruczoczarnych włosach. To była Ines, kobieta z którą Jack lubił rozmawiać, bo kiedyś pracowała jako psycholog. Była mądra i wspaniale było słuchać jej. Weszła by sprawdzić, czy dobrze się czuje, bo zawsze od rana nie było go w pokoju tylko latał po jednostce i z wszystkimi rozmawiał. Teraz leżał na łóżku wpatrując się w sufit.
-Co jest?-spytała siadając obok niego.
-Nie wiem. Dziś kończę spotkania z Elsą. Opowiedziałem jej już wszystko.
-Czy ty...o nie! Jack nie brnij w to bagno.
-Chcę...chcę by to ostatnie spotkanie...
Jack zerwał się nagle z łóżka i uśmiechnięty od ucha do ucha zaczął mówić do Ines jak najęty. Jego plan był...niemożliwy, a jednak chciał wcielić go w życie.
-Nie...Nie! Nie zrobię tego! Wiesz jak by mnie ukarano za takie coś?! Nie mogę używać mojej mocy i dobrze o tym wiesz!
-Ale ja mogę. Ja nie usłyszałem żadnego regulaminu, czy przestróg.
-Co masz na myśli?
Jack podniósł jedną brew do góry i uśmiechnął się dziwnie.
-Kiedy byłem w twoim pokoju...
-...kwaterze-poprawiła do dziewczyna. Przywiązywała do jednostki dużą wagę, a także to tego jak się o niej mówi.
-Dobrze, kiedy byłem w twojej kwaterze mówiłaś mi o twoich...eksperymentach. Kiedy wyszłaś umyć ręce, spojrzałem na fiolki i ujrzałem coś, co teraz mogłoby mnie zainteresować.
-Jack, to co robię jest nielegalne i nie wypróbowane.
-A co by było, gdyby nagle ktoś dowiedział się o tym i na przykład...komuś o tym powiedział?
-Na pewno zostałabym ukarana. Nie można mnie wyrzucić, ani zabić. Może areszt domowy, albo...
-Albo to, czego się nie spodziewasz... Można by coś tam wymyślić.
-Nie odważysz się...
-Nie wiesz do czego jestem zdolny.
-I to wszystko dla niej? No dobrze, ale nie obwiniaj mnie potem ok?
-Dzięki Ines! Jesteś wielka!
Jack przytulił dziewczynę. Ona uśmiechnęła się i lekko zarumieniła. Potem poszli do jej pokoju. Przez chwilę czegoś szukała, przeglądała. Potem wyjęła skrzynkę, którą otworzyła szybko jakimś kodem. Wyjęła z niej maleńką saszetkę z połyskującym proszkiem w środku. Potem wyjęła równie małą fiolkę z płynem przypominającym wodę.
-Posłuchaj uważnie durniu. To jest moja moc w proszku. Ale to pewnie już wiesz. Do fiolki wsypujesz połowę proszku, wstrząsasz i wypijasz. Kiedy Elsa przyjdzie położysz pozostałą część proszku na dłoń i dmuchniesz ją na nią. Zemdleje, ale tylko na kilka minut. W tym czasie ty musisz wyobrazić sobie to, co chcesz. Kiedy Elsa się obudzi, będzie widziała dokładnie to samo.
-Trochę skomplikowane-rzekł chłopak wyciągając rękę po przedmioty. Ta jednak cofnęła się o krok.
-Na pewno chcesz ryzykować swoje i jej życie? Oboje jesteście bardzo ważni.
-Nie martw się. Nie pozwolę skrzywdzić Elsy. O mnie się nie martw. Pa!-rzekł i szybko wbiegł do swojej kwatery.
Nadchodziła godzina druga, czas, w którym Elsa szła do Jack'a, by znów wysłuchać jego historii. Wiedziała, że za kilka dni on skończy opowieść, a może nawet dziś. Jednak cieszyła się, że go spotka. Już miała wychodzić z kwatery główniej, takim centrum dowodzenia, gdy w drzwiach stanął Lukas.
-Gdzie idziesz?-rzekł spokojnie.
-Przecież wiesz.-odrzekła przybliżając się do. niego
-Znowu do niego? Jestem zazdrosny.
-Nie masz o co...
-Nie?!-jego ton zmienił się teraz diametralnie i stał się naprawdę zdenerwowany.-Codziennie tam chodzisz, znikasz na dwie godziny. Skąd mam wiedzieć, co tam robicie, co? A może ty mnie już nie kochasz?
-Jasne, że cię głuptasie. Jego informacje...Po prostu muszę wiedzieć...
-Tak?! A może wolisz po prostu jego niż mnie...
-Lukas....
-Może już ci się znudziłem...
-Lukas...
-Może puszczasz się z pierwszym lepszym za moimi plecami?!
-Lukas!
Elsa była już na skraju rozpaczy. Gorąco, jakie biło od narzeczonego mogło ją zabić, ale on nadal przybierał temperatury. Bała się, że zaraz może stać się coś strasznego.
-Idź do niego, Elsuniu. Przecież wolisz jego ode mnie. Idź...
Wybiegła z zapłakanymi oczami. Od razu wyczarowała nad sobą małą chmurkę ze śniegiem, by się odrobinę ochłodzić. Zawsze wiedziała, że Lukas jest impulsywny, ale nigdy nie był aż tak. Szła tak starając się opanować łzy. Nie mogła tak pokazać się Jack'u. Kiedy stanęła przed jego drzwiami odetchnęła głęboko. Idąc tu widziała, jak Ines się jej przygląda, ale nie przejmowała się tym. Weszła do pokoju, gdzie Jack już na nią czekał. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Usiadła na łóżku i otarła resztki łez.
-Co się stało?-rzekł zaniepokojony Jack. Ukląkł przy niej i złapał za dłonie.
-Nic...To znaczy...pokłóciłam się z kimś.-powiedziała Elsa wciąż na niego nie patrząc.-Nie powinnam tu teraz przychodzić, taka rozklejona...
-Elso...-Jack złapał ją za brodę tak, aby musiała na niego spojrzeć.-jeszcze nigdy nie byłaś piękniejsza.
Elsa zachichotała smutnie.
-Pewnie mówisz tak każdej, żeby ją poderwać.
-Gdybym chciał kogoś poderwać zrobiłbym tak.
Wyciągnął otwartą dłoń i dmuchnął na Elsę proszek. Zemdlała. W tym czasie Jack zamknął drzwi na klucz tak, by nikt im nie przeszkadzał.
Otworzyła powoli oczy. Czuła się jakoś inaczej. Jakby po podróży w czasie, albo...narkotykach. Stała na dachu wieżowca, patrzyła w dół na poruszające się auta i malutkich ludzi. Jak się tu dostała?
Pamiętała te dni, kiedy była młoda i tyle razy próbowała popełnić samobójstwo. Jakie rzeczy wymyślała, by tylko nikt się nie domyślił. Ale w końcu nigdy jej nie wychodziło.A teraz? Stała tu i wpatrywała się swoimi intensywnie fiołkowymi oczami w dół. W przepaść. Krok do przodu. Spadała. Z zamkniętymi oczami czekała, aż śmierć przyjdzie by ją zabrać. Trwało to jakby wieczność, kiedy nagle ktoś złapał ją z pas. Ciepłe, męskie dłonie oplatały się w talii. Poczuła intensywny, piękny zapach. Nie otwierała oczu i dała się ponieść demu niesamowitemu doznaniu. Wiatr we włosach całkowicie rozwalił jej fryzurę i jej włosy były teraz wszędzie. W końcu wylądowali na tym samym, wysokim budynku, na którym wcześniej stała samotnie Elsa. Mężczyzna postawił ją na ziemi. Obrócił się w jej stronę twarzą. Nadal miała zamknięte oczy. Złapał ją za dłonie. Jedną z nich przesuwał po ręce Elsy i powoli przysuwał się do jej ucha. Kiedy w końcu tam dotarł wyszeptał:
-Gdybym chciał kogoś poderwać zrobiłbym tak.
Delikatnie ucałował ją w szyję, a jego ręka nadal szła w górę. Zaczął namiętnie całować ją po szyi, a po niej przechodziły dreszcze rozkoszy. W końcu jego ręka dojechała do twarzy, a on delikatnie pogładził ją po policzku. Wtedy otworzyła oczy i ujrzała fiołkowe oczy Jack'a wpatrujące się w nią z miłością. Ich usta zbliżyły się, a kiedy w końcu się pocałowali oboje poczuli dreszcz. Uśmiechnęli się do siebie oparci czołami. Stali tak kilka minut, kiedy w końcu opadli na posadzkę, gdzie Jack ułożył głowę na jej udach w taki sposób, by widział tylko ją. Odgarnął kosmyk włosów opadających jej na twarz. Ona przeczesywała jego włosy swymi drobnymi palcami również wpatrzona w niego. W końcu splótł swoją dłoń z jej dłonią i odrzekł cicho:
-Teraz możemy być razem.
Elsa uśmiechnęła się w odpowiedzi, a jej oczy znów stawały się błękitne. Kiedy ujrzała uśmiechniętego Jack'a leżącego na jej nogach strąciła go błyskawicznie. Nagle wieża, niebo, ludzie i samochody zaczęły znikać, a na ich miejsce pojawiał się pokój.
-Jack to...to niemożliwe.
-Jakie niemożliwe? Elso, nie przejmuj się jednostką. Jest nie ważna.
-Tu...tu nie chodzi o jednostkę...
-Elso, dopiero dziś zrozumiałem, jak wielkim uczuciem cię darzę, jak bardzo cię kocham. Wiem, że ty też mnie kochasz.
-Jack, przestań! Nigdy nie było i nie będzie żadnej miłości. Posłuchaj ja...ja mam narzeczonego.
-Że co masz?!
-Tak Jack, narzeczonego, z którym się pokłóciłam idąc tutaj. To co się wydarzyło...Nie wiem czym mnie odurzyłeś, ale mogłabym za to cię wysoce ukarać. Ale nie zrobię tego. Nie, ponieważ ty NIKOMU nie powiesz co tu zaszło jasne?
-Dobrze, ale na drugi raz, powiedz mi, zanim zniszczysz mnie. A teraz już idź. Wyjdź stąd!
Elsa otworzyła szybko drzwi i wyszła. Doskonale wiedział, kto ją odurzył. Spojrzała na Ines ze wściekłością w oczach. Druga z nich za to wpatrywała się w nią z otwartą buzią. Na początku Elsa nie wiedziała o co chodzi. Dopiero potem dotarło do niej, że jej włosy są w totalnej rozsypce. Szybko ruszyła do swojej kwatery.''Boże, co Lukas sobie pomyśli?!''-myślała Elsa.
I jak? No to dotąd miałam wszystko zaplanowane. Teraz nie wiem o czym będę pisała, ale wszystko jak zwykle zależy od was :) Dodatkowo i anonimy mogą teraz dawać komentarze, więc serdecznie do tego zapraszam. Oczywiście oczekuję jak zwykle
4 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Elsa!
OdpowiedzUsuńJack!
Lukas, won mi do Elsy! No pocieszaj ją! Ona tez ma uczucia!
Super rozdział i weny
Yyyyy.... drugi? Nom klutnie hoh będzie się działo :) milego czytania.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, ale i też smutny. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńSuper fajny i zgadzam się z korrą Lis niedawno odwiedziłam twuj blog i musze ci powiedzeć że masz nową czytelniczki POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńKocham opowiadania o tej cudnej parce a ty super piszesz :)
OdpowiedzUsuńPs:Zapraszam na mijego bloga Jack-i-Elsa-m.blogospot.com mam nadzeje że odwiedzisz i tesz napiszesz koma pozdrawiam i mroźne całuski Elsa ❤